Tuesday 10 September 2013

Czarrrny charakter? ;)

Piszę/nie piszę czasem o naszych zwierzakach, zdjęcia mam zrobione i wypadałoby się za nie zabrać i wrzucić :). Ale dzisiaj chciałam Wam pokazać najczarrrniejszego członka maszej menażerii :D


Tonik (od Antoni - nie ja wymyśliłam imię, więc pardon :) ), jest strasznym łasuchem i mnie uwielbia :). No jakoś tak wyszło, że do tej pory był pod opieką męskiej części rodziny, ale przeprowadziłam się, pogłaskałam parę razy po łebku i już cały mój :). 





Mieszka w tej "zwierzęcej" części ogrodu i większość czasu spekuluje jak uciec i przybiec na pogadanki do nas :). Czasem pogoni kota kaczkom i kurom, a jego największym przyjacielem była świnka morska, z którą mieszkał.


:)


Wednesday 4 September 2013

Chcesz czy nie ;)

Mamy wrzesień :). Jak wrzesień to wrzos - koniecznie lila :). Taki prawdziwy, najprawdziwszy, skromny, delikatny :)

Mięty u nas pod dostatkiem i jak na życzenie kwitnie na biało i na fioletowo :)).

  

Uwielbiam te delikatne kwiatuszki.



Mała kompozycja, żeby chociaż trochę upiększyć plac budowy ;).



Stareńka jabłonka dała nam w tym roku dwa takie maleńkie jabłuszka. P. powiedział, że chyba trzeba będzie ją wyciąć, jest prawie cała zaschnięta poza jedną gałęzią. Szkoda mi jej, jest taka malutka, drobniutka, jak pomarszczona, uśmiechnięta staruszka...


To tyle września na dzisiaj ;).
Na wrzos mam jeszcze jeden pomysł i na pewno pokażę tutaj :).

Dzbanek, jak chyba prawie wszystkie moje skorupiaki z TKMaxx.
Koszyczki z ulubionej kwiaciarni :).

Tuesday 3 September 2013

Summer's not over yet! :)))

Wszędzie już jesień - żeby tylko :). Firmy zaczęły już pokazywać katalogi świąteczne, a później wszyscy mówią, że czas szybko ucieka ;). Ale nie dziwię się - "w handlu" trzeba być zawsze ten co najmniej jeden sezon wcześniej :).

Ale u nas w miniony weekend, chociaż już zaczął się wrzesień, było całkiem letnio. I ciepło :).


Wyciągnęłam więc trochę rzeczy na małą sesję. Przy okazji zauważyłam, że najwięcej mam kwiatów w kolorze fuksji :)). Ta pelargonia angielska to była straszna bidula, pan w centrum ogrodniczym sprzedał mi ją chyba za dwa złote, większa część to były zeschnięte, rude liście. Oskubałam co mogłam, wymieniłam ziemię, zmieniłam donicę i po kilku dniach mam naprawdę ładną panienkę ;).


Skrzynkę pomalowałam chyba w piątek, przy okazji doniczkę i oparcia do fotela, które czekają na kolejną warstwę :). Dobrze, że farba się kończy, bo męska część naszej rodziny jest trochę przerażona tą bielą :P.


Pokrywkę ze słodkimi różyczkami ukradłam znajomemu, powiedziałam, że do odebrania u nas ;) może w końcu się wybierze w odwiedziny ;) :P.


I jak to zwykle bywa pasowałyby tu jak nic niebieskie grabki i czerwona łopatka, ale jak zawsze leżą tu i tam tak tym razem ani widu, ani słychu :D. Córa z resztą szybko zabrała swój zestaw małego ogrodnika ;).


Pokazywałam wcześniej dzwonek karpacki i zastanawiałam się, czy jeszcze raz zakwitnie. Obcięłam go kilka centymetrów nad doniczką i zakwitł szybciej, niż się spodziewałam :). Co prawda nie tak bują czupryną jak poprzednio, i kwiatuszki pojawiały się stopniowo, ale jakby nie było zawsze to radość :).

To chyba jeden z ostatnich takich kolorowych postów. Mam troszkę wesołych tkanin do wykorzystania, uszyłam kilka kosmetyczek, które czekają na dokończenie a później w planach coś troszkę innego. Ale jak to w życiu bywa - zobaczymy co z tego wyjdzie ;).

Miłego dzionka wszystkim! :)